niedziela, 6 czerwca 2010

Eskimosi i marinesi, czyli depluralizacja zapożyczeń


W języku polskim często dochodzi do ciekawej sytuacji językowej – wyraz zapożyczony z innego języka w liczbie mnogiej, jest traktowany jako twór liczby pojedynczej, do którego dodaje się polską końcówkę pluralną.

W efekcie otrzymujemy takie spolszczenia jak: Eskimos-i (w ang. liczba mnoga od Eskimo), komandos-i (ang. l. poj. commando), komiks-y (ang. l. poj. comic), marines-i (ang. l. poj. marine).

Taki zabieg nie jest niczym nowym i nie dotyczy wyłącznie zapożyczeń z angielszczyzny. Jak zauważa prof. Jan Miodek, już tak stare słowa, jak cherubini czy serafini wywodzą się z pluralnych form oryginałów hebrajskich (l. mn. to keruvim, serafim). W języku polskim słowa te zawierają dwie końcówki pluralne: hebrajską –im (spolszczoną na –in) i polską –i.

Takich przykładów jest znacznie więcej. Polska l. mn. albinos-i zawiera dwie końcówki pluralne: hiszpańską –s i polską –i (lub –y). Podobnie: delikates-y, frazes-y (z francuskiego), ekslibris-y, pugilares-y (z łaciny), hajduk-i (lub -y: hajducy) (z węgierskiego).

Tendencja ta ma swoje źródło w ułatwianiu wymowy słów obcych. Gdybyśmy chcieli zastosować „prawidłową” konstrukcję (czyli wyraz zapożyczony w liczbie pojedynczej + polska końcówka pluralna), otrzymalibyśmy słowa nie do wymówienia: commando – pol. l. poj komando – l.mn. komandzi? komandowie?; albino – albinowie? albini?; marine – marini? marinowie? itd., itp.

Na podstawie: Jan Miodek Jaka jesteś, polszczyzno? (Towarzystwo Przyjaciół Polonistyki Wrocławskiej, Wrocław 1996)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze wpisy (ostatnie 30 dni)