wtorek, 25 maja 2010

Boris Vian – surrealista, prowokator, jazzman


Jeśli szukacie brakującego ogniwa w łańcuchu historii absurdalnego humoru, to musicie wiedzieć, że gdzieś między Bułhakowem a Latającym Cyrkiem Monty Pythona był jeszcze Boris Vian. Dla niektórych jedyny francuski pisarz z poczuciem humoru, dla wielu – wzór ironicznej postawy, pozwalającej nabrać dystansu do szaleństwa tego świata niezależnie od epoki.

Vian był artystą totalnym. Ten urodzony w 1920 roku Francuz od dziecka żył w cieniu choroby – miał wrodzoną wadę serca i często żartował, że nie dożyje czterdziestki. Tak się też stało, zmarł na atak serca w wieku lat 39. Wcześniej dokonał wiele. Tworzył tak, jakby miało nie być jutra. Pisał opowiadania, powieści, sztuki teatralne, felietony, piosenki (ok. 500!), grał na trąbce w zespole jazzowym, promował nowy nurt muzyczny – rock’n’roll, udzielał się w kabarecie, wreszcie – był duszą towarzystwa i uwielbiał skandale. Gorszył, oburzał i obrażał mieszczańskie społeczeństwo Francji. Śpiewał swoje antyburżuazyjne, pacyfistyczne piosenki w stroju duchownego, wzbudzając entuzjazm niepokornej młodzieży. Jego utwór Dezerter – o którym mówił, że „nie jest w najmniejszym stopniu antymilitarny, choć – przyznaję – bardzo procywilny” – przez długi czas był zakazany w radiu (Francja w tym okresie prowadziła krytykowaną wojnę w Indonezji). Tytuły piosenek mówią same za siebie: Radośni rzeźnicy, Walc o bombie atomowej (o wojnie i wojsku), Drobny handel (o mieszczanach), Jestem snobem (satyra na burżuazję)...

Fani jazzu zapamiętają go jako muzyka i awanturnika, wielbiciela talentu Duke’a Ellingtona i klimatu Nowego Orleanu, jednak na świecie znana jest głównie jego literatura. Pisał szybko i dużo. I dla pieniędzy. Opowiadania – do gazet. Ambitne powieści w stylu surrealizmu i groteski pod własnym nazwiskiem, kontrowersyjne, „amerykańskie” powieści sensacyjne – pod pseudonimem Vernon Sullivan. Posługiwał się wieloma pseudonimami, także mającymi postać anagramu (np. Baron Visi, Brisavion). Vian dojrzewał w epoce rodzącego się egzystencjalizmu – i jego twórczość jest tym egzystencjalizmem, tym bólem istnienia nasiąknięta. Przyjaźnił się z Jeanem Paulem Sartre’em, z którym brylował w kawiarniach i klubach przy ulicy Saint-Germain-des-Pres – „sartromanię” z wrodzoną ironią opisał w powieści Piana złudzeń. Jednocześnie był wielkim orędownikiem nurtu surrealistycznego, czego dawał wyraz w swoich powieściach i opowiadaniach. Najbardziej znane utwory: Jesień w Pekinie, Czerwona trawa, Wyrywacz serc, Piana złudzeń.

Jednocześnie z karierą „oficjalną” pisze prowokacyjne powieści, określane przez siebie „amerykańskimi kryminałami”, które podpisuje nazwiskiem Vernon Sullivan. Vian występuje w nich jako tłumacz „amerykańskiego autora, uważającego się bardziej za czarnego niż białego”. W 1946 roku wydaje pierwszą książkę pod tym nazwiskiem – Napluję na wasze groby. Jest to brutalna, obrazoburcza opowieść o Mulacie popełniającym morderstwa na tle seksualnym w odwecie za zabicie przez białych jego brata. Powieść wywołała wielki skandal, co oczywiście przyniosło jej ogromną popularność, a autorowi spore pieniądze. To właśnie pieniądze i ich ciągła potrzeba (od 1941 roku Vian jest żonaty, rok później rodzi mu się syn; uwielbia brylować w towarzystwie, kocha dobre samochody) skłaniają go do napisania kolejnych „mocnych” powieści: I wykończymy wszystkich obrzydliwców, Kolor trupiej skóry i Damski gang.


Kojarzycie pewnie motyw z Latającego Cyrku Monty Pythona – John Cleese zapowiadający dalszy ciąg programu zza biurka ustawionego na środku łąki albo na plaży, czy w wielu innych dziwnych miejscach. To taka mała „pożyczka” z Jesieni w Pekinie, gdzie pojawia się biurko na pustyni. Surrealistyczne, groteskowe poczucie humoru wynikało z dualności duszy Viana. Na co dzień inżynier metalurgii, urzędnik Francuskiego Towarzystwa Normalizacyjnego, otoczony normami i definicjami (z których chętnie sobie żartował, tworząc własne „normy”, np. Gamę znormalizowanych przekleństw dla przeciętnego Francuza), po godzinach szalony artysta, muzyk, bywalec kawiarni. Inżynier – artysta, poeta; dwie natury, które trudno pogodzić. Vian parodiował biurokratów, ożywiał mechanizmy, język techniczny przekształcał w poezję i grę słowem. Zabawa słowami, ich znaczeniami, dziwne nazwy własne i imiona (np. nazwy miesięcy w Wyrywaczu serc: czerwipiec, lipcopad itd.; imiona bohaterów Jesieni w Pekinie: ksiądz Małyjanio, doktor Zjadłjadł, Eugeniusz Dode – co należy rozumieć jako „do d...”) – to cała gama środków, którymi posługiwał się Vian – i które wymagały niezwykłej biegłości językowej od tłumacza jego dzieł. Obok humoru jest jeszcze egzystencjalizm, widmo przemijania, zużywania się (cechy maszyn przejmują ludzie, którzy też się niszczą), śmierci. Vian podejmował różne tematy: często wyśmiewał skostniałe poglądy Kościoła katolickiego, poddawał krytyce nadopiekuńczość rodziców, mieszczańskie życie i ludzi pozbawionych ambicji.

Odkryty został na nowo przez Pokolenie ‘68 – ten ironiczny, pełen dystansu i groteski humor pasował do studenckiej rewolty demaskującej obłudę i zakłamanie współczesnego świata.

A skąd w pierwszym akapicie nazwisko Michała Bułhakowa? U Viana również świat nasycony jest pewną bajkowością i magią. Wystarczy wspomnieć opowiadanie Blues dla czarnego kota, w którym pojawia się mówiący (i bardzo sarkastyczny) kot – czy nie kojarzy się z wygadanym Behemotem z Mistrza i Małgorzaty?

Boris Vian zmarł w wieku 39 lat w roku 1959 – podczas premiery (nieudanego zdaniem pisarza) filmu na podstawie Napluję na wasze groby. Tak jak przewidział – nie dożył czterdziestki. Jednak w tym krótkim czasie dokonał naprawdę wiele. Warto zapoznać się z jego twórczością, tym bardziej, że po polsku są dostępne wszystkie jego powieści (także te sygnowane nazwiskiem Vernon Sullivan) i większość opowiadań.

Wybrane cytaty:

W końcu rola psychiatry jest jasna – psychiatrzyć.

Bóg nie jest do użytkowania. Bóg jest świątecznym prezentem, bezinteresownym darem, sztabką platyny, antycznym obrazem, drobnym smakołykiem. Bóg to coś ekstra. Nie jest ani za, ani przeciw. To nadwyżka! (Wyrywacz serc, przekład Marek Puszczewicz)

Wszyscy ludzie odwracali się na ulicy i machali z entuzjazmem, myśląc, że to jedzie Prezydent, a potem szli swoją drogą dumając o rzeczach lśniących i złocistych. (Piana złudzeń, przekład Marek Puszczewicz)

Sen niechętnie i z żalem opuszczał go przez rozszerzone pory, wydając przy tym dźwięk bardzo cichy, jak mysz, kiedy się jej coś śni. (Jesień w Pekinie, przekład Krystyna Dolatowska)

Z domu dobiegał nieokreślony hałas, wyrafinowany jak błękitna żorżeta.

Ulica pękała z nudów w długie i oryginalne szczeliny, szukając urozmaicenia.

Na morzu jest różnorodność. Każda fala jest inna. A tutaj ciągle to samo. Domy i domy. To nie do wytrzymania. (Czerwona trawa, przekład Elżbieta Jogałłą)

Oficjalna strona o Borisie Vianie (po francusku): http://www.borisvian.org/

Wykorzystano informacje ze wstępu Małgorzaty Baranowskiej do Jesieni w Pekinie (Siedmioróg, Wrocław 1992) oraz przedmowy Grzegorza Grabskiego do zbioru opowiadań Opowiastki do pociągu (Przedświt, Warszawa 1990). Zdjęcie Borisa Viana: Claude Azoulay (Paryż 1955)

Polska powieść surrealistyczna dostępna w internecie: Podróż. Powieść przygodowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze wpisy (ostatnie 30 dni)